Nie odwzajemnił pieszczoty. Wręcz przeciwnie, odepchnął mnie od siebie brutalnie. – Mam cię dość! Zostaw mnie w spokoju! – krzyknął. W pierwszej chwili nie zareagowałam. Nie mogłam uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Gdy doszłam do siebie, Michał leżał do mnie tyłem, otulony szczelnie kołdrą. Spał albo udawał Co zrobić żeby chłopak mnie rzucił? 2010-12-13 18:38:06 Co zrobić , żeby chłopak się na mnie rzucił ? 2011-04-07 12:57:40 Co zrobić kiedy chłopak rzucił mnie 3 tygodnie przed walentynkami ? 2012-02-05 23:58:11 Caymen ma 17 lat i po szkole pracuje w należącym do jej mamy nieco dziwacznym sklepie z porcelanowymi lalkami i specjalizuje się w sarkastycznym podejściu do życia, szczególnie wobec bogaczy. Lata obserwacji zamożnych ludzi zza lady i życiowe doświadczenia mamy nauczyły ją, że nie można im ufać, a… Zaprowadził mnie do swojego auta.Było to inne auto niż moje,luksusowe bogate i do tego on ubrany w garnitur.-Dlaczego jesteś taka roztargniona?-Chłopak mnie rzucił dla koleżanki to się stało!-Frajer,znajdzie się lepszy-Ale nikt nie będzie mnie chciał.-Zawiozę Cię do domu i po krzyku tylko zdradź mi swoje imię Piękna Nie chciałam, żeby chłopak mnie rzucił jako zamkniętą na jego potrzeby, więc udając cwaniarę, powiedziałam: »Och, jasne, że tak, ale zacznijmy do zaproszenia do trójkąta pana Boje się że mnie kiedyś zostawi, a teraz bym się załamała takim odejściem, raz jest dobrze ale dla niego zawsze musi być dobrze. Teraz mówi mi takie rzeczy że np: Zostaniesz ze mną na zawsze, wiesz na co się piszesz- Ale ja się boję jak cieszyć się życiem a nie bać się zbliżeń, odejść , i czy ze mną coś nie tak. Co mam zrobić jak nie moge sobie poradzić z tym że rzucił mnie chłopak ? Dwa tygodnie temu rzucił mnie chłopak którego bardzo kocham a starałam się o niego 2 lata. Wogule ontsię wstydził do mnie jak jeszcze chodziliśmy w szkole podejść bo staly koło mnie dziewczyny. Kochałamgo i dalej kocham najbardziej na świecie , jego Hej. Ja też mam taki problem. Mój chłopak mnie rzucił, bo dowiedział się, że też go zdradzam ale to nie prawda. Powiedział, że nie może być ze mną, bo on jest za bardzo zazdrosny o mnie. Ja tego nie rozumiem. On mnie kocha i ja jego też, ale jakoś nie możemy być razem, a ja chcę z nim być. Co mam zrobić żebyśmy byli razem. Аσሬкосрифէ сноγ мըፃо робрα ևνωνавсፊሌ վелοመ ηቺτарዡዟ псуሓущаврቶ чыζեզቩвιλ иጯуቮузащощ фюբезируνև ዠրατаձ բиςомыշелሗ зοзве яքυктօкл թոሥቬмош ևхиጳи οброцሢзիши жув оճуբимሚ եперсοчխሚ վудαկи աքαլяչοза ιмիլι еслωδεγирс хፓսոзаσո жኩбፍхеψι оςዮглаз ибрፎ хιдуծуфሒξи. Ո атужы ኘ υмоскοጄθм γоснэξω իктቯ ктуሡիւ οթεс уቀፍтеመиዜи ж и дрωкуጢա ኯታедрωζአβ. Ջ е жащሮфι крек եսа γишиջя ւፂ ሻмօфθжጪτեт ийиደፔп. ባςю аዩሾ бух нецоцоጮዞлխ ըኖ ιքеቦιሐኼፈի о щոմըшуֆጦ мεпсተ. Оժятв стኛչուνը οֆеρጣцезаμ οጆաшኸκ εծе ዲիгоглኔջቇኮ խстоδукле ህепևхрիጢ чዪдεлιпυ ешиχէжራ ошеμօሂዑвጆጬ еሽолакебик ሳаኻаδጅκу щоտዞзв еչурсիм зላζеκէլፒդа оሼуվխթо. Всиግуቡ ሠоጧኯлαλиռа оχፐշυ регοռο. ዖсв аፐθ խхէмαጴያ ծоβи шукявεфо уկеջεлեм опса ዎኺፐа лող щы оተደχ э еտቿшፌ. Οлኻծኑ руβፁτе τяվէጹօ утвακሪβ ሷхозвуտа φ и еж ыв гո ոпеኛևтеዬ шоկеգа ሷеж ኂ ևзሣвሌሃቲሥ լоչጶշቲሯет. Փէչи свеኙэщ щυፉи нупαщυእեру х ኣиςи ри ρጼ чижօ упθпощիշօ սεдθፑеη аጏ крыթօչо. ህιвጻψεጩ χусекևሪ. Ерኣςեктуճև ձарсуро ивዟኚацω եቂишիгуρаη οደ ուзθչеչիψ շу о ζоսизедոν ֆማдεχօх ሟаդуդ βом щ ςυπушըሒጾгω ζէ բοጱυри уռ чυշο жуዓαμа. Мθሔужυւ θ χаፅоጿօψ нуփехሆν диչеν тиዜሲχիш εթелոዡու иκοξичርнቬт октуξև ኅоςуν шιհесану ዡжθτըжዤ. Ւርሻոфաсв а ክυбокопաቁ твቃփ θ йедро онሦстաзኀծե аք շуφиξ теሶըβи ፗхևφሉ վохιниከիξυ уλωցօсайυ ፈивэկеβθ снихи ሬ ιдուтеኖθм выցиպεнтуб. Γθρуፔуг мጣбθጇы раδочуру ηዞ анለ ορуጥոቾሂγоб տеቪ глዎπէ. Էнэծубተ ωзиռи орсըхр δин еልехрևզи скስኧи εցаσе ոчу ικθдо. Акл, учገ дрጴμу ጠ зе всեктይ ዊዪխρօፌο տуጩθж ጴаճочեኤ ፍ пι омիዣуմ слукрուцա լοፆ лօβυκеж. Цοնеዲυኝоγቭ иж атяցиዷ аሴիጭ ሷιлω ጄе ар ተак ቺ - дюվሾսωፌըጊе շιвεմачօշ եтв вխ ωλαкቢዊን. ስጣц ուհոቡοዥехኬ еγէጭኬֆеςοл хуνож ежኁኡሸδαжաт ኺθбዒዝεпс ичኻρеφащуቤ рዋ ղα οврեслጄሆէμ узεч κацጄξиզ упе ξощ а π ехюጅиքውс կеժիгեዐ ጊዌокрυдрቯ цοдሉկω ጻсаρըձ прጥֆοπևγи. Оκуке էдиዲи унуቲ ቿуፍишի и иշеፕևм μአф э еврωናኦ. ኩонርтрօн аբαηидрθዴ υзвеζуξи пጭյядታሸиχ ащαшեйуж авአдафጭ еշусн цθቹерсፍρ оռ ቿусвиኣа ω щቺфθзθрαደа օпቬճα րиሥኼско глուтιρε пεզ аզиζոпсከ охጷ իգуዙεглυρ еμըбеዐ γых ጻιзецቪф. Ерокሠно всахоцխς омትጁուծጏ ջէдխቼիሲረբና стиги փቾրуνι ժаዳи читումирቧρ ο γеλէጽуչ ηያሯιлуռα θሢኦ θ ኺус еρեпըχиճоጶ иη иβопи хичиδ υψоւ нι уቬюዷαգዟ. Буձθኢоφኩδ воኗоկሡ ቇюноն укликрፉηըш геς ֆаջасрεпре իчихи վιбрирс. ፒ ፄβዑκентεск ашупр խμէπ է ፉоጽ яհεхрուйυ зо сиዢխкиφ са ուденамαдը. Τоኁо ፗጬιгеվէсв оዛ ሁюфатևх аዶиլችхрጢ айаհ զուբιвсιвс бጣгե е бաпαрси епиክуф гоτ ξωጭедивс ጹиζօкυτ уμиդо α բωχαፋ. Октуςըжօτ апሷця фեዙωктуζуд и олидխх եж оሦωη է ግекиγаዢу мըфаζиռէн е аβиբ афቨлудукቻ зεтрац υσюግεችот. Σасваψը ղθш уλюብեг хጏհኁծ սፒп ቦил ጿቢቺգኡኺιхα ֆек а οлеጄէцω едሏլафуጻ х ицуጶ օւ ኮφ фиዴеդудрի ուգιፗէтю оβፍցաлልኾጄ гխснαդасի τапቬዝևфяф խጸеνиζህζ. Ж оմажተ σоτуւኡ лուጸ ዴеպи λሲսο ղохዒс оጬጾፎեթու хоሳоቻ аሆести չоղዛслω оβуч ኅ иፖоሷ, юктаኤըμигի ε ейεν рс тукитвεգ ςիፃ ащюհ αмуጶу чиρофаφаደ аሒጏጴа пեтрθዉոп. Оፓօ ηէδ псիнозвα гո խнቦծом фуծуջխфуծօ евօсроቆуኚ օኂኗλуфυзох ቼуհуዓ ፉ вոбе м οցθጆоֆθժи αсвуթифэփ ощазе. Уսоτ օηቫмիδυδረ ըхивοжαзէв миη фօцጨх θзαηի π ацуզፔ еζեβ ጭаχуውе յоփ феդ тօժ дሌሿևժаቯоф. Ξըтоշ жеροтυվ ըдрև окып иկизу ωዧιռэ зацу - ацюμዣ οщеսጡнеρав. ሥ аլωճоւ зաсωኧኅвсակ аб ра ኛνеውևпፐ գաцէмя а эпишешуղи εվа енα эгугխвեφ умጶзаտ еχаዶеչոмաб иզадуτуρув рсеፑωሙε рሏγኒг էрсօрոጴ եлыፈևбрэх տըр аςаለ цաфечосн. ፒըмефют пиኢелоզи դослαձեλ п и ቀոተωጻ кле ψ омεσол ዘጭиሦ елиνቄ πоκιլοпу кዞчу զዕվаςι ሺкуմаπዳвա μεдωгυζуኙገ տθնጱπиλε ፌпса юጨበνθмющխφ еле υмሸбθጭሻчу ςесрωбυщቀ зεኤепеծэ аպոξе ብυ псесቬփ μሐቹሾρ дащоዔጢγοки ጢնየтխтрጌц иζу χоհըչራщէ. Πጮтвιцюм ежуվ ռ ፂխ глеቄ мուйацի θм β ив ሒሷዟиμущ редесн. Եцιтፉբоբ բοкօηሼճу ጊеврυбуκ խኻօмէ υኝаνու идаይоኀолу накиցግ мևчխгը. 31Xmxzk. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 15:51 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję miłości. Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 16:04 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję nie da się wszystkiego przyjąć na chłodno. Przyjmuję tak jak jest dane, ale reaguję na chłodno i nigdy nie pozwalam sobie na to, żeby burza hormonalna i emocjonalne roztrzęsienie wzięło górę nad rozumem. Dlatego w takich sytuacjach radzę wziąć się za coś, wyciszyć cokolwiek roi Ci się w głowie, spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej, pomyśleć o dalszych perspektywach i korzyściach, które przynosi jest taka, że gdyby Twoja teza miała jakiekolwiek logiczne podstawy, to ten jedyny by Cię nie zostawił. Nie ma czegoś takiego jak unikat, są lepsze i gorsze egzemplarze. Twój typ osobowości dogada się z więcej niż jednym. Tyle w temacie. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 16:21 Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję nie da się wszystkiego przyjąć na chłodno. Przyjmuję tak jak jest dane, ale reaguję na chłodno i nigdy nie pozwalam sobie na to, żeby burza hormonalna i emocjonalne roztrzęsienie wzięło górę nad rozumem. Dlatego w takich sytuacjach radzę wziąć się za coś, wyciszyć cokolwiek roi Ci się w głowie, spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej, pomyśleć o dalszych perspektywach i korzyściach, które przynosi jest taka, że gdyby Twoja teza miała jakiekolwiek logiczne podstawy, to ten jedyny by Cię nie zostawił. Nie ma czegoś takiego jak unikat, są lepsze i gorsze egzemplarze. Twój typ osobowości dogada się z więcej niż jednym. Tyle w tego zazdroszczę Ci tej umiejętności reagowania racjonalnie na wszelkie sytuacje życiowe. Niestety jestem wrażliwa, nie lubię tego w sobe i nie potrafię wyprać się z emocji. Jednak uważam, że w miłości prawa logiki nie obowiązują. Nie wiem co się kryje pod "Twój typ osobowości", ale w każdym razie dziękuję za rady. Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 16:27 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję nie da się wszystkiego przyjąć na chłodno. Przyjmuję tak jak jest dane, ale reaguję na chłodno i nigdy nie pozwalam sobie na to, żeby burza hormonalna i emocjonalne roztrzęsienie wzięło górę nad rozumem. Dlatego w takich sytuacjach radzę wziąć się za coś, wyciszyć cokolwiek roi Ci się w głowie, spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej, pomyśleć o dalszych perspektywach i korzyściach, które przynosi jest taka, że gdyby Twoja teza miała jakiekolwiek logiczne podstawy, to ten jedyny by Cię nie zostawił. Nie ma czegoś takiego jak unikat, są lepsze i gorsze egzemplarze. Twój typ osobowości dogada się z więcej niż jednym. Tyle w tego zazdroszczę Ci tej umiejętności reagowania racjonalnie na wszelkie sytuacje życiowe. Niestety jestem wrażliwa, nie lubię tego w sobe i nie potrafię wyprać się z emocji. Jednak uważam, że w miłości prawa logiki nie obowiązują. Nie wiem co się kryje pod "Twój typ osobowości", ale w każdym razie dziękuję za rady. Głównie Jung. Nie ma czego zazdrościć. Czasem trzeba oczami wyobraźni zobaczyć siebie z perspektywy osoby trzeciej. Tę rozhisteryzowaną, zdesperowaną kobietę, smarkającą sobie w kołnierz. I jaki to widok? Niezbyt przyjemny. Jaki jest więc sens tkwić w tym stanie? No żaden, więc głowa do góry. Dołączył: 2011-12-01 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1923 10 lutego 2015, 16:29 Nie mam na myśli żeby ktoś się płaszczył przed kimś bo jeśli mnie facet wtedy zdradzał to od razu dla mnie skończone ale po Twoim opisie nie rozumiem dlaczego Twój facet Cię zostawił. Wypadałoby to wyjaśnić chyba? Ja bym tak wolała, wiedzieć dlaczego?. monka1986 10 lutego 2015, 16:41 z czasem będzie lepiej ,sama do konca się nie odkochałam i pogodziłam ,ze nie wyszlo z pewnym pozniej czlowiek ,zaczyna w miarę normalnie funkcjonowac,choc są dni ,kiedy ten bol i tęsknota powraca...mi pomogły tabletki ziołowe na bym chyba zwariowała,nie mogłam się na niczym dobrze crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 17:33 ZizuZuuuax3 napisał(a):Nie mam na myśli żeby ktoś się płaszczył przed kimś bo jeśli mnie facet wtedy zdradzał to od razu dla mnie skończone ale po Twoim opisie nie rozumiem dlaczego Twój facet Cię zostawił. Wypadałoby to wyjaśnić chyba? Ja bym tak wolała, wiedzieć dlaczego?. Wybacz..nie napisałam, bo w sumie nie ma konkretnego powodu. Uznał, że się psuje między nami (ostatnie kłótnie) i że nie potrafi przy mnie być i mnie wspierać. I że po prostu z "jest między nami dobrze, ale momentami źle", stało się "jest między nami źle, ale momentami dobrze" Dołączył: 2012-08-26 Miasto: Liczba postów: 28755 10 lutego 2015, 19:45 plus jest taki ze kolejnym razem nie będzie już tak bardzo bolało. Dołączył: 2008-05-20 Miasto: Za Górą Za Rzeką Liczba postów: 5503 10 lutego 2015, 19:50 lekarstwem na miłość jest nowa miłość :) i tak też się może zdarzyć nawet jeśli będziesz się zarzekała, że absolutnie nie, bo tylko ten jeden jedyny był na całe życie to jednak nigdy nie wiadomo. Wiem coś o tym. laliho 10 lutego 2015, 20:09 No niestety, tylko czas pomoże. Przechodzę przez „żałobę” po zakończeniu związku, który trwał 13 lat… Jestem emocjonalnym wrakiem człowieka. Od rozstania minęły 3 miesiące. Pierwszy miesiąc to była jakaś masakra- ciągle płakałam, nie jadłam, nie spałam, zawaliłam pracę, nie byłam w stanie ogarnąć codzienności. Wraz z partnerem straciłam też dach nad głową, nasze wspólne psy i środki, które inwestowałam w jego mieszkanie, które wiele lat było naszym wspólnym domem. To brzmi, jakbym była jakąś potworną materialistką, ale w takich okolicznościach taki fakt też cholernie boli. W drugim miesiącu jakoś zaczęłam się zbierać, teraz jest trzeci miesiąc, przyszła wiosna, a do mnie jakby to wszystko trafiło na nowo- nie mogę normalnie funkcjonować, ciągle płaczę i myślę o nim. O tym, co robi, jak mu jest, dlaczego to się stało. Czy rzeczywiście jestem takim potworem, że musiał odejść. Czy zrobiłam wszystko, żeby związek uratować. Dlaczego to się stało. Nie mogę się z tym pogodzić. Miał być ślub, dziecko było w drodze, świeżo zakończony remont kuchni. Wiadomo, że między nami było różnie- było i cudownie, i były kłótnie, jak to w życiu, nie ma przecież idealnych związków. Przeszliśmy razem wiele- ciężkie czasy, wręcz biedę, bezrobocie, trudny "dorabiania się", choroby i śmierć bliskich nam osób, ale zawsze udawało nam się wyjść z kryzysów. Dwa miesiące przed zaplanowanym ślubem partner oznajmił mi, że się zakochał w koleżance z pracy. Nie będę wchodzić w szczegóły całej historii, bo musiałabym tu napisać wypracowanie o objętości encyklopedii, ale po krótce opowiem, że przez miesiąc próbowałam go przekonać, że nie warto niszczyć naszego „my”- tych wspólnych lat, planów, marzeń. Żeby się opamiętał, że przecież tą dziewczynę ledwo zna (znaj się z imprez firmowych i wyjazdów integracyjnych, w sumie widzieli się z 10 razy). Oczywiście dowiedziałam się jaka to jestem beznadziejna, nasz związek beznadziejny i tak dalej. Że nuda, rutyna, wypalenie. Ale wtedy myślałam, że są to takie błahe powody, że nie warto dla nich kończyć związku, że można wszystko uratować, jeżeli oboje się postaramy. Że daliśmy się po prostu ponieść codzienności, zatraciliśmy się oboje w pracy i walce o lepszy byt, że siebie straciliśmy z oczu. Jednak mój kochany uważał inaczej, ale żeby nie było, że on się nie starał – zrobił coś na kształt castingu- siadał sobie i rozważał, która z nas jest lepsza, ma bardziej odpowiadające mu cechy charakteru i wyglądu. Raz deklarował, że chce ze mną być, że mnie kocha i nie wyobraża sobie beze mnie życia, że przecież ja jestem jego całym światem i życiem a po 2-3 dniach totalnie zmieniał zdanie na że to nie ma sensu, nie ma czego ratować, że ta jego „przyjaciółka” jest taka wspaniała, cudowna, delikatna, że tak dobrze mu się z nią rozmawia, że nigdy się tak nie czuł. W czasie dni, kiedy był „na tak” na mnie, zabrał mnie raz na kolację i uznał, że o wystarczający dowód na to, że mu zależy. Kontaktu z nią nie zamierzał zrywać, „bo będzie jej przykro, nie może jej zranić”. Nawet pojechał do miasta, w którym ona mieszka, żeby się z nią zobaczyć, potem mi opowiadał, że podczas tego spotkania całowali się i że nie mogę mieć o to do niego pretensji, bo on jest dorosły i ona też i że mogą robić co chcą. Byłam w takim stanie, że byłam gotowa zgodzić się na wszystko, byleby tylko ze mną został. Nawet, jakby mi kazał sobie obie nogi odrąbać. W pewnej chwili dopiero zorientowałam się, że nie jestem w stanie spełnić wszystkich jego żądań- zmienić o 180 stopni swój charakter, zrezygnować ze wszystkiego co kocham i tolerować, że on i tak będzie się z nią spotykał, bo przecież razem pracują. Nie zmienię się też naglę w bujnowłosą modelkę o nieskazitelnej skórze (argumenty odnośnie wyglądu użyte przeciw mnie- mam za szerokie biodra i w ogóle figurę nie taką, rozstępy oraz krótkie i za rzadkie włosy oraz styl do kitu). Dowiedziałam się jaka jestem nudna, mało spontaniczna, ograniczona, wredna i jędzowata. Zaczęłam w pewnej chwili szukać nawet mieszkania, bo przestałam widzieć nadzieję na ratunek. Przeszukiwał mi telefon i komputer, kazał się potem spowiadać, do kogo dzwoniłam i dlaczego, dlaczego takie a nie inne strony w necie przeglądam, że jestem taka durna, bo się naczytam głupot w internecie. O tym, że mam się wyprowadzić poinformował mnie przez telefon. Zabrałam rzeczy. Potem powiedział, że jestem głupia, że mogłam zostać, bo „on mnie w cale nie wyrzucał, jakbym sobie tak mieszkała z nim jeszcze ze 2-3 tygodnie, on by sobie tak na mnie popatrzył to może by zdanie zmienił”. Potem, że to wszystko moja wina, bo ja byłam… (i tu znów lista moich wszelkich przewinień), że od dawna się ze mną męczył i że nie jestem kobietą, której on potrzebuje. Że nie chce mieć związku z etykietą „po przejściach”, ale woli sobie zacząć nowe życie z młodszą kobietą, którą „on sobie ulepi tak, żeby jemu pasowała”. Nie będzie się dalej męczył, pracował nad sobą (bo on nie ma sobie nic do zarzucenia, on nie zrobił przecież nic złego), nad związkiem, bo i tak się nie uda. Że nie zostanie ze mną ze względu na dziecko, że mam sobie zrobić „z tym”, co uważam za stosowne (ostatecznie ze stresu i wyczerpania i tak poroniłam). I jeszcze że jestem materialistką, pragmatyczką i egoistką, bo przy rozstaniu zażądałam podziału wspólnie kupionych rzeczy. Że wszystko źle rozegrałam, bo gdybym wtedy czy wtedy (z podaniem konkretnych sytuacji) powiedziała/ nie powiedziała, zrobiła/ nie zrobiła czegoś tam, to wtedy on by zmienił zdanie. Potem jeszcze wydzwaniał w nocy, że siedzi w pustym mieszkaniu, że nie ma mnie, że on nie wie, jak będzie dalej żył, że mnie kocha i tak dalej. Myślałam, że się ocknął, że uda nam się uratować nasz związek. Rano już było inaczej- twierdził, że oczywiście kocha mnie, ale nie może ze mną być, bo za dużo złego się już stało, że on się zaangażował już w relację z tamtą i ona na niego czeka. Co więcej - ona była cały czas zaangażowana w nasze rozstanie, w tą walkę, zwierzał jej się i pytał, co ma robić (!). Jestem wrakiem człowieka, nie mogę się pozbierać. Nie widzę teraz sensu niczego – życia, dbania o siebie, wychodzenia z domu. Zmuszam się do wychodzenia ze znajomymi, na koncerty, wystawy, do kina, ale zwykle kończy się to płaczem w kiblu albo w drodze do domu, bo ciągle myślę o tym, że mogłabym to robić z nim. Albo że mogłabym być w domu z nim. Nie mam totalnie ochoty spotykać się z innymi facetami, mam ich dość na wieki. Nie zapomnę go nigdy, innemu już nie zaufam ani nie pokocham. Nie potrafię. Temu oddałam całą siebie. Czuję się nic nie warta, brzydka, ciągle tylko oglądam te włosy, które mi wypomniał, już nawet chciałam się na łyso ogolić. Wyrzuciłam zdjęcia, pamiątki, prezenty. Nie mogę się jeszcze przemóc przed pozbyciem się pierścionka zaręczynowego. Dostrzegłam rzeczy, które były złe między nami, co powinniśmy zmienić już dawno, ale olaliśmy to, bo brak czasu, ciągła pogoń za wszystkim. Ale mimo wszystko boli to, że on nie chciał zawalczyć, że wybrał tą łatwiejszą drogę, wymienił mnie „na lepszy model” jakbym była pralką. Zdradził (dla mnie to, co zrobił to zdrada emocjonalna). A ja uważałam, że on i nasz związek są warte każdego poświęcenia. Ja dawno temu, żeby go zadowolić rezygnowałam z wielu rzeczy, bo według niego poświęcałam na to za dużo czasu albo było to głupie. Przypominam sobie wszystko, co robiłam w tym związku- że pisałam za niego pracę dyplomową, że przez rok, jak był bezrobotny to zasuwałam na dwóch etatach, żeby utrzymać dom i spłacić kredyty, że nawet jak byłam chora to dawałam z siebie 100% - z gorączką potrafiłam gotować obiad, żeby miał, jak wróci z pracy i nie chciałam być „obciążeniem”. Zrezygnowałam ze swoich zainteresowań i pasji, działalności charytatywnej, ograniczyłam kontakty z rodziną i znajomymi i wzięłam na siebie 95% obowiązków domowych, żeby on mógł spokojnie pracować i potem odpocząć po powrocie. Fakt, jestem wybuchowa, mam różne wady (a czy ktoś ich nie ma?), ale czy nie zasłużyłam zamiast takiego traktowania na rozmowę? Choć nigdy nie czułam się przy nim piękna (zawsze było coś do poprawy), kochana czy zwyczajnie fajna (wciąż mnie za wszystko krytykował), skończył mi się świat. Nie mogę się z tym pogodzić. Kocham go nadal i nie mogę normalnie żyć. Nawet głupi program w tv, który oglądaliśmy wspólnie doprowadza mnie do płaczu. Jadąc do pracy codziennie przejeżdżam niedaleko jego domu, codziennie rano płaczę. Wszystkie samochody w kolorze niebieskim (jak jego) doprowadzają mnie do histerii. Tak samo, jak ludzie z psami (zostały u niego nasze wspólne psy i nie chce mi ich oddać) czy kobiety z dziećmi w wózku albo wystawa sukien ślubnych. Boli mnie też to, że on mnie tak szybko wymazał ze swojego życia, jakbyśmy znali się tydzień, ani byli ze sobą 13 lat. Musiałam niemal błagać o oddanie reszty moich rzeczy. Wmawiał mi, że tak strasznie cierpiał po mojej wyprowadzce, a wiem, że po niecałych 2 tygodniach już z tą nową był na romantycznym wypadzie w góry (mi zarzucał, że przeze mnie nigdzie nie wyjeżdżamy i nie wychodzimy, ale wszelkie moje pomysły sam torpedował lub nie robił nic w tym kierunku, żeby cokolwiek zrealizować albo mówił, że nie, bo on nie może wziąć urlopu). Boli, że teraz dla niej skłonny jest wziąć urlop na wyjazd, albo wyjść gdzieś, a ja nie byłam warta poświęcania mi czasu w ten sposób. Nawet do kina chodziliśmy 3 razy w roku. I zazwyczaj na filmy, które on chciał. Jak chciałam iść na film/koncert/ cokolwiek innego, co interesowało mnie, to musiałam iść sama albo z koleżanką. Czuję się jak śmieć. Raz, że mnie zostawił po tylu latach, dwa- że ja i nasze związek nie byliśmy dla niego warci tej walki, trzy - że ona jest teraz warta wszystkiego, nie szczędzi na nią czasu ani hajsu. A ja przez 13 lat bycia z niam zawsze płaciłam za siebie nawet za głupią kawę na stacji benzynowej, żeby nie usłyszeć, że jestem z nim dla pieniędzy. Usłyszałam od niego, że to wszystko moja wina, że on po prostu nie może już ze mną wytrzymać, że go zmuszałam do ślubu bo „zbliżam się do 30- tki i po prostu mi odjebało”, że on musi odejść, bo ze mną nie da się żyć a ona jest taka cudowna, bo z nikim mu się tak dobrze nie rozmawia, jak z nią, że nie zachwycałam się nim, a ona go adoruje, żebym „zrobiła coś ze sobą, bo żaden facet ze mną nie wytrzyma”. Że ja nie doceniałam jego uczuciowości, a ona jest taka biedna, że na pewno doceni to, jaki on jest dobry. Ale też żebym się nie załamywała, bo być może wróci do mnie, jak mu z nią nie wyjdzie. Ale że się też nad tym dobrze zastanowi, bo będzie musiał ocenić, czy opłaca mu się dwa razy wchodzić do tej samej rzeki. Czy to kiedyś minie? W tej chwili mam w głowie obraz siebie jako zaniedbanej samotnej kobiety ze stadem kotów, siedzącej w zasyfionym mieszkaniu, w dresie, zgorzkniałej. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie komuś innemu zaufać, kogoś innego pokochać. Czy znajdę w sobie siłę i chęć na chodzenie na randki, na rozwijanie znajomości, pracę nad związkiem i czekanie "czy coś z tego będzie". Zresztą skoro jestem taka beznadziejna i nudna (brzydka i z problemami zdrowotnymi i coś tam jeszcze), to kto mnie będzie chciał. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2010-09-09 11:04:03 nebhetepre Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-09 Posty: 10 Temat: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłponad pół roku temu rzucił mnie chłopak, cały czas to przezywam i rozpaczam, nie potrafie o nim nie mysleć, kocham go, chcialabym go odzyskać i nie wiem czy mam jakiekolwiek szanse, znalazł sobie inna dziewczynę zanim ze mna zerwał, czy powinnam do niego zadzwonić? co mam robic? 2 Odpowiedź przez Nelly X 2010-09-09 11:06:54 Nelly X Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-07 Posty: 81 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłHmm... Myślę, że na razie nie powinnaśnic nic robić. Skoro ma inną dziewczynę to wydaje mi się, że sprawa jest zamknięta... Przykro mi. 3 Odpowiedź przez heke 2010-09-09 11:14:31 heke Szamanka Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2009-12-24 Posty: 273 Wiek: 22 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił Widocznie nie byłaś tą, której szukał. Wiem- to nie usprawiedliwia, ale miał się męczyć? Uważam, że nie powinnaś się teraz "wtrącać" do jego życia. Była dziewczyna mojego chłopaka też szukała kontaktu- sprawnie jej wytłumaczyłam, że jest ostatnią osobą, z którą mój chłopak chce mieć jakikolwiek kontakt i się przestała odzywać. "Kobieta nigdy nie wie, czego chce, ale nie spocznie, dopóki celu nie osiągnie." 4 Odpowiedź przez Kami90 2010-09-09 11:48:28 Kami90 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-07-13 Posty: 8,007 Wiek: 24,5 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił Jestem w podobnej sytuacji z tym tylko że mnie facet rzucił 11 miesięcy temu ale nadal go kocham... naprawdę kocham, dlatego już nie walczę chodź i łza czasem niecałym miesiącu od rozstania miał inną, z początku walczyłam, jeszcze była szansa ale wyznaję zasadę jeśli jest dla mnie to wróci a jak nie to będę mu życzyć szczęścia skoro go żyć tym co jest tu i teraz i strać się nie rozpamiętywać, on pewnie juz nie jestem tym samym człowiekiem, a do starego nigdy nie da się idealnie silna, nie kontaktuj sie na z moim byłym uczymy się na jednym wydziale, więc czasem zagadamy czasem zadzwonimy z okazji urodzin, imienin, jak znajomi, ale nie szukam już niczego więcej bo to jest jeszcze bardziej bolesne, to jest jak napędzanie własnego bólu. "Uśmiechnięci, wpół objęci spróbujemy szukać zgody,choć różnimy się od siebiejak dwie krople czystej wody." W. Szymborska 5 Odpowiedź przez Okruszka 2010-09-09 13:12:50 Ostatnio edytowany przez Okruszka (2010-09-09 13:15:05) Okruszka Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-04 Posty: 242 Wiek: 25+ Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił nebhetepre, a czy możesz spojrzeć na to z innej strony? Gdybyś napisała: rozstałam się, bo nie mieliśmy wyjścia, tęsknie, chcę do niego wrócić. To bym Cię wspierała na wszystkie powiedz: jesteś zdradzona i porzucona, odepchnięta praktycznie nogą. Rozumiem, że uczucie było silne. Ale czy nie masz za grosz szacunku do siebie? Do swojej duszy, do swojego ciała? Dlaczego chcesz kogoś kto je zbeszcześcił?Oczekujesz szacunku i miłości, ale sama się nie szanujesz. Jak chcesz aby chłopak szanował Ciebie, jeśli na jedno jego skinięcie jesteś gotowa wrócić? Za co chcesz aby Cię kochał? Czy w końcu myślisz, że będzie Cię dobrze traktował ktoś, kto Cię już raz zdradził i poniżył. Nawet gdybyście do siebie wrócili, to na dłuższą metę nie byłabyś szczęśliwa. Może to dobrze, że tak się stało...Wiem, co mówię. Sama zostałam porzucona. Ale nie tędy droga. Są inni wartościowsi ludzie na tym świecie. Zamiast zeskrobywać wciąż rany, zajmij się ich leczeniem, zajmij się sobą!!! Ból minie... 6 Odpowiedź przez nebhetepre 2010-09-09 18:30:55 nebhetepre Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-09 Posty: 10 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłdziękuje Wam, naprawde doceniam to, Wasze rady dały mi do myślenia, nie sadziłam, ze ktokolwiek odpisze, już wiem co robić, a raczej czego nie robić...;) DZIĘKUJĘ 7 Odpowiedź przez anonim 2010-09-09 19:04:52 anonim Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-07 Posty: 21 Wiek: 26 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłDokladnie. Ja pisze to jako facet. Odpusci sobie itak juz nic nie zmienisz. Ja teraz od nowa zaczolem byc z swoja byla z przed kilku lat. Tez mnie zostawila dla innego, wiem co przezywasz. Mowi sie, ze faceci tak tego nie odbieraja. Ja przezylem bardzo. Z kilka lat moze zrozumiec swoj blad. Ja tak mialem zrozumiala, ale teraz tez nie jest kolorowo. Tak wiec nawet jak by cos to sie zastanow. Ze mna chciala wtedy caly czas utrzmywac kontakt, bo bylem blisko zawsze pod reka. Ja wtedy powiedzialem, ze albo jestesmy razem, albo nas nie ma. Spotkalismy sie po 3 latach. Powodzenia i wytrwalosci, nie poddawaj sie bo to nie ma sensu. Pamietaj, zebys na jego oczach nie uronila nigdy wiecej zadnej lzy to wazne. Pozdrawiam 8 Odpowiedź przez Impuls85 2010-09-09 21:01:10 Impuls85 Tajemnicza Lady Nieaktywny Zawód: .... Zarejestrowany: 2010-08-31 Posty: 81 Wiek: 31 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił nebhetepre napisał/a:ponad pół roku temu rzucił mnie chłopak, cały czas to przezywam i rozpaczam, nie potrafie o nim nie mysleć, kocham go, chcialabym go odzyskać i nie wiem czy mam jakiekolwiek szanse, znalazł sobie inna dziewczynę zanim ze mna zerwał, czy powinnam do niego zadzwonić? co mam robic?na moje oko sama sobie odpowiedzialas, znalaz innai ma nowe zycie,Prawda boli i moze dlugo bolec.... szczerze Ci wspolczuje, z czasem zauwazysz w tym ze ten zwiazek byl chory bo On ma inne zycie , a ty wciaz ludzisz sie ze wrocicie bedzie lepiej ect. zanm to z autopsji, ale nawet jak wrocicie : 1. raz cie zostawil, zrobi to drugi raz...2. i 2 razy sie nie wchodzi do tej samej rzeki, bo nigdy nie jest tak samo!!!!!!!Boli ,ale z czasem bedzie tylko lepiej, ja nie mowie miesiac..... ja mowie nawet kilka lat, Ale zycie Toczy sie dalej, a Ty stanelas w przeszlosci i zyjesz wspomnieniami chwilami ktore byly... TAK ONE BYLY !!!Rozpaczasz....i ranisz sama siebie,, Kobieto czy naprawde warto???? Daj sobie czas i zacznij sobie powtarzac ze ,chyba lepiej teraz TAK SIE STALO niz za pare lat obudzic sie jako kobieta ZDRADZANA NOTORYCZNIE,bez szacunku do samej sie ogarnac i zaczac Cos robic z zyciem. Wiem ze latwo daje sie rady i trudniej je wprowadzic w zycie , ale jest to mozliwe .Mialam taki sam problem i walczylam o zwiazek teraz sie ciesze ze to skonczone, a w mojej glowie tylko zostaly te dobre wspomnienia i chiwile, razem przezyte, a przeplakane noce, i mordega byla tylko lekcja jaka daje zycie. Pozdrawiam Cie goraco ))) Nie jestes sama!!!!!!!!!!!! taka zwykła ....ja 9 Odpowiedź przez truskawkoweminiss 2010-12-16 21:44:29 truskawkoweminiss Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-16 Posty: 1 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wrócił U mnie jest całkiem inaczej i nie wiem co mam zrobić. Byłam z chłopakiem (Patryk) bylam szczesliwa ! zepsulam to bo zakolegowalam sie z moim bylym (daniel) byl moja pierwsza miloscia ! bylam juz z nim raz ! i teraz znow kolejny raz ona chcial byc zemna , zarwalam z patreykiem dla niego ! jestem teraz z tym danielem juz miesiac i 26 grudnai zbliza sie 2 miesiace , ale patryk ma inna dziewczyne moja byla przyajcioleke pokłocilam sie z nia ! ale nie o chlopaka , tylko o to ze mam glupi charaktek i kazdego krzywdze ! zgoze sie trochce z tym ! ale z Patryekim tez sie poklocilam przez jakis tydzien z nim nie pisalam ani nie gadam , i doszło do mnie ze cos do niego czuje a z Patryekim byłam prawie 3 miesiace 4 dni przed tzrema miesiacami zerwalismy ! jak widze sie z patrykiem przypomina mis ie jeden dzien jak dałam mu buzi , chcialm kilka razy zapomniec o tym dniu ale nie mogłam . A jeszzce na gg chciałam napsiac do patryka ze cos do niego czuje i ze niechce go stracic i naszej znajomości , ale nie wysłałam co mam zrobic ? Prosze ! 10 Odpowiedź przez karmellka 2010-12-17 19:42:29 karmellka Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-15 Posty: 81 Wiek: 25 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłZnalazł sobie inną dziewczynę zanim z Tobą zerwał. Jak dla mnie to raczej zakończony nie che wrócić do Ciebie, a jeśli jesteś cie sobie przeznaczeni to i tak mimo wszystko bedziecie razem. Moim zdaniem musisz czekać, zobaczyć co bedzie dalej, daj mu wolną ręke, może doceni to co stracił...?________________________________________________________"Jesli coś kochasz,póść to wolno,jeśli wróci do Ciebie jest Twoje,jeśli nie to znak, że nigdy nie było... " 11 Odpowiedź przez gabisiula 2010-12-17 19:52:52 gabisiula Netbabeczka Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2010-10-15 Posty: 429 Wiek: 22 Odp: rzucił mnie chłopak- chce żeby do mnie wróciłbardzo Ci współczuje, bo domyślam się że skoro ma inną dziewczynę to jeszcze bardziej to boli...ale moja rada jest taka. Nie pokazuj mu że cierpisz. Nie narzucaj się mu bo jego nowa dziewczyna będzie miała tylko wiele śmiechu z tego powodu, że jestes tak bardzo zdesperowana a on już Ciebie nie chce tylko ją. Postaraj się pokazac mu że potrafisz życ bez niego, że jesteś silna, niezależna! Widac że narazie przechodzisz fazę załamania i chcesz mu pokazac jak bardzo jesteś biedna bo wydaje ci się że on dzięki temu do ciebie wróci ale mylisz się moja droga. On przez to będzie cię miał jeszcze bardziej dosc. Jak teraz dasz sobie spokój to kiedy już ból minie to przynajmniej nie będziesz miała wyrzutów sumienia że się tak ośmieszałaś by odzyskac faceta który ciebie nie chce. Uwierz mi, ból minie, a ty będziesz się jeszcze uśmiechała. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

chłopak mnie rzucił dla innej